Galicyjscy bohaterowie niepodległości

Jerzy Bitschan (1904-1918)

 „Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle sił, by móc służyć i wytrzymać” – napisał w liście do swojego ojca ten uczeń gimnazjum we Lwowie. Drobny, szczupły, niewysoki harcerz, który jeszcze był dzieckiem, zgłosił się na ochotnika do polskich oddziałów. Zginął dzień później w walce na cmentarzu Łyczakowskim na osiem dni przed swoimi czternastymi urodzinami. Mama, która była komendantem Ochotniczej Legii Kobiet (kobiecej organizacji walczącej w obronie Lwowa) była dla niego wzorem męstwa i czynnej postawy. Gimnazjalista był jednym z najmłodszych ochotników poległych w obronie Lwowa i stał się symbolem Orląt Lwowskich – młodocianych obrońców Lwowa. Spośród 3994 polskich ochotników w walkach o Lwów 1022 nie przekroczyło 17 roku życia, a najmłodsi liczyli 11-14 lat. 

Ojciec, który po przeczytaniu listu poszedł go szukać, znalazł ciało Jurka na skrwawionym śniegu, okryte białymi chryzantemami.  W międzywojennej Rzeczypospolitej znali go wszyscy – pisano o nim wiersze, śpiewano piosenki, a on i pozostałe Orlęta inspirowali malarzy.

„Orlątko”
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów,
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew – to za nasz Lwów!
… ja biłem się tak samo
Jak starsi – mamo chwal!
… Tylko mi ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal!…
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat…
O, nie płacz nad twym synem,
Co za Ojczyznę padł!…
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal…
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal!       

Mamo, czy jesteś ze mną? 
 Nie słyszę Twoich słów — 
 W oczach mi trochę ciemno… 
 Obroniliśmy Lwów!
 Zostaniesz biedna sama… 
 Baczność! Za Lwów! Cel! Pal! 
 Tylko mi Ciebie, mamo,
 Tylko mi Polski żal!…           

                     
Or-Ot (Artur Oppman)

 

Generał broni Kazimierz Sosnkowski (1885–1969)

Był żołnierzem, ale bez trudu mógł wykładać historię, literaturę czy dzieje sztuki – i to w dziesięciu językach, z łaciną i greką włącznie. Równie dobrze znał się na polityce, ekonomii i wyższej matematyce. Pisał wiersze, tłumaczył Baudelaire’a, grał na fortepianie i malował. Na dodatek miał fenomenalną pamięć

„Któż by przypuścił, że ten surowy, wysoki, pysznie zbudowany oficer, pamiętający w przeciągu długiego czasu każdą minutę wydanego rozkazu, nazwę każdej miejscowości, rozmieszczenie każdego plutonu w czasie walki, że ten tak surowy szef sztabu jest zamiłowanym wielbicielem sztuk pięknych. Kocha muzykę, lubi szarówką dopaść fortepianu na jakiejś kwaterze i grać Szumana, Szopena, obchodzą go jak najżywiej nowe szkoły malarskie, a literaturę rozumie, jakby się miłości słowa uczył we Francji.”  (Juliusz Kaden-Bandrowski)

Urodził się w Warszawie, uczył w Petersburgu, studiował we Lwowie, na wojnę wyruszył z Krakowa. ” Walczył w I Brygadzie i był tam numerem 2, zaraz po Józefie Piłsudskim, który mówił do niego per „Szefie”. Brało się to z pełnionej przez Sosnkowskiego funkcji szefa sztabu Brygady. Był prawą ręką Komendanta, jego powiernikiem, człowiekiem do specjalnych poruczeń, także tych, które wymagały dyskrecji i wyobraźni. Józef Piłsudski konsultował z nim również swoje pomysły i działania polityczne. Pod nieobecność Piłsudskiego dowodził skutecznie legionistami w czasie krwawej bitwy pod Łowczówkiem na południe od Tarnowa w Wigilię 1914 roku. Po kryzysie przysięgowym i internowaniu Piłsudskiego towarzyszył mu w Magdeburgu, gdzie analizowali polityczne wieści prasowe i toczyli szachowe pojedynki. Wrócili razem do Warszawy. Walczył w wojnie 1920 roku, pełnił ważne funkcje w państwie. Później walczył w 1939 roku, a po śmierci gen. Władysława Sikorskiego na ponad rok został Naczelnym Wodzem.

 

Podpułkownik Wilhelm Wilk-Wyrwiński (1882-1918)

  „Był artystą. Miał duszę wrażliwą, nerwową, reagującą na każdy przejaw piękna. Marszałek Piłsudski obejrzawszy jego dzieła oświadczył, że nigdy by nie przypuszczał, by ten skromny człowiek taił w sobie takie bogactwo. Oddał swe życie w obronie Lwowa. Gdyby żył, ileż by jeszcze mógł stworzyć, ile piękna barw rzuciłby ludziom przed oczy”

Gdyby nie wojna, mógłby zostać malarzem i grafikiem. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a z zawodu był nauczycielem. Jeden z jego przodków był powstańcem za czasów Tadeusza Kościuszki, a on sam zaangażował się w ruch strzelecki jeszcze przed wojną. Walczył w I Brygadzie, po kryzysie przysięgowym – jako obywatel Austro–Węgier – trafił do armii austriackiej na front włoski.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został dowódcą pierwszego polskiego pociągu pancernego nazwanego „Piłsudczykiem”, który torował polskiej odsieczy z Krakowa drogę do obrońców Lwowa. Poległ w walce z Ukraińcami 28 grudnia 1918 r. pod Persenówką na lwowskich przedmieściach. ” Pośmiertnie odznaczono go Orderem Virtuti Militari oraz zorganizowano kilka wystaw jego prac malarskich. 

 

Pułkownik Leopold Kula-Lis (1896-1919)

Był bohaterem licznych międzywojennych książek i broszurek, patronem pociągu pancernego i drużyn harcerskich. Pochodził spod Rzeszowa, był przedwojennym skautem, a potem oficerem w I Brygadzie. Leopold Kula, wychowywany był w rodzinnym domu do patriotyzmu i w umiłowaniu polskości. Nic więc dziwnego, że już w wieku 14 lat, Leopold organizował tajne zebrania konspiracyjne dla kolegów z gimnazjum.  W wieku lat 16 wstąpił do rzeszowskiego Związku Strzeleckiego. Był w Strzelcu bardzo aktywny. Sam Piłsudski  zwrócił uwagę na młodego, odznaczającego się brawurą i świetnym wyszkoleniem strzelca. Zapewne dzięki temu już rok później młody Kula został przyjęty do konspiracyjnej Szkoły Oficerskiej Piłsudskiego, przyjął pseudonim „Lis”. W sierpniu 1914 roku wyruszył jako najmłodszy oficer w armii, mając pod komendą 4, Kompanię na krakowskie Oleandry.

 Niezłomny charakter Kula wykazał nie tylko na polu walki. W styczniu 1915 roku zdał w Wadowicach maturę, do której przygotowywał się między bitwami, na postojach i w trakcie każdego popasu.  Niezłomny charakter Kula wykazał nie tylko na polu walki. W styczniu 1915 roku zdał w Wadowicach maturę, do której przygotowywał się między bitwami, na postojach i w trakcie każdego popasu. W 1919 roku, będąc na froncie ukraińskim, został ciężko ranny w walkach pod Torczynem niedaleko Łucka. W czasie odwrotu wziął na siebie „najodpowiedzialniejsze, lecz i najniebezpieczniejsze zadanie. Śmierć nie oszczędziła tego dzielnego żołnierza i wróżącego wielkie nadzieje dowódcy. Młoda armia polska straciła jednego z najlepszych swych oficerów” – ogłosił Sztab Generalny. Na jego trumnie złożono wieniec od Naczelnego Wodza z napisem: „Memu dzielnemu chłopcu – Józef Piłsudski”.

Gdy ruszył na wojenkę, 
Miał siedemnaście lat, 
A serce gorejące, 
A lica miał jak kwiat.

Chłopięcą jeszcze duszę 
I wątłe ramię miał, 
Gdy w krwawej zawierusze 
Szedł szukać mąk i chwał.

Lecz śmiał się śmierci w oczy 
I z trudów wszystkich kpił. 
Parł naprzód jak huragan 
I bił, i bił, i bił.

A chłopcy z nim na boje 
Szli z pieśnią, jak na bal, 
Bo z dzielnym komendantem 
I na śmierć iść nie żal.

Nie trwożył się moskiewskich 
Bagnetów, lanc ni dział, 
Docierał zawsze z wiarą 
Tam, dokąd dotrzeć chciał.

Gdy szedł już w bój ostatni, 
Miał lat dwadzieścia dwa, 
Miał sławę bohatera, 
A moc i dumę lwa.

Świsnęła mała kulka 
I grób wyryła mu, 
Bohaterowi łoże, 
Posłanie wieczne – lwu.

Rycerski pędził żywot, 
Rycerski znalazł zgon, 
Armaty mu dzwoniły, 
A nie żałobny dzwon.

Chorągwie się skłoniły 
Nad grobem, na czci znak, 
A stara brać żołnierska 
Jak dzieci łkała tak.

Sam nawet Wódz Naczelny 
Łzy w dobrych oczach miał. 
Ukochanemu chłopcu 
Na trumnę order dał.

Czy wiecie wy, rekruty, 
Kto miał tak piękny zgon? 
Kto tak Ojczyźnie służył? 
Czy wiecie, kto był On?

Otwórzcie złotą księgę, 
Gdzie bohaterów spis. 
Na czele w niej widnieje 
Pułkownik Kula-Lis.

(Adam Kowalski)

 

Kapitan Franciszek Pększyc-Grudziński (1891-1915) 

„Od lat nie czytuję nic prócz Słowackiego i taktyki” – mówił ten jeden z pierwszych polskich harcerzy, student Politechniki Lwowskiej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, wnuk powstańca. Jeszcze przed wybuchem wojny był wykładowcą na strzeleckim kursie oficerskim, później sam dowodził. Ten kochający poezję oficer I Brygady, całkowicie oddany służbie i swoim żołnierzom, zginął pod Modliborzycami niedaleko Janowa Lubelskiego w czerwcu 1915 r. Podczas patrolu został raniony rosyjską kulą w głowę i aby uniknąć niewoli, dobił się strzałem z pistoletu w serce. Aby wynieść z ziemi niczyjej jego zwłoki, legioniści musieli rozpocząć ciężki ostrzał artyleryjski pozycji wroga i dopiero pod jego osłoną sanitariusze zdołali zabrać ciało. Pochowano go dzień później, a podczas mowy pogrzebowej warta stojąca na baczność przy trumnie zaczęła płakać. Wywarło to głębokie wrażenie nie tylko na legionistach, ale i na obecnych w kościele oficerach austriackich „Ci ludzie umieją kochać swoich przełożonych” – mówiono później z podziwem. Pośmiertnie odznaczono go Orderem Virtuti Militari. 

„Był jak rycerze dawni bywali,
żołnierz bez skazy i trwogi,
 kuty na wielką miarę ze stali
 i w wielkie idący drogi.
 Czuł, że zadaniom wielkim podoła,
chciał wielkie na się brać rzeczy,
w pół drogi śmierci spotkał Anioła
dziwnie się plecie los człeczy”

 

Dostępność