Dziecko dla odważnych – szkoła przetrwania….

W naszych księgarniach i bibliotekach  aż roi się od poradników dla rodziców – dotyczy to  zarówno pielęgnacji i wychowania małych dzieci jak i postępowania ze starszymi pociechami. Zazwyczaj te, które zdarzyło mi się czytać lub tylko przeglądać traktują temat wychowania bardzo poważnie, wręcz z namaszczeniem, a sam proces wychowania jako wymagający  niesamowitej odpowiedzialności, powagi i przygotowania. Wydaje się więc, iż temat wychowania to temat poważny i tego nie zamierzam negować. Ale……………..

Czy  w życiu  każdego rodzica  zmagającego się na co dzień z różnymi: mniejszymi lub większymi problemami nie przyda się przypadkiem  / tak dla zdrowia psychicznego/  poczucie humoru? Czy ono przypadkiem nie rozładuje napięcia i nie pomoże nabrać dystansu do problemów, które czasami po prostu same się pojawiają? Przecież rodzice nie zawsze czują się zrozumiani przez innych  /np. babcie i dziadków/, a samo takie empatyczne zrozumienie problemu może po prostu pomóc w procesie wychowania.

Taką książką – niby to przewodnikiem,  a niby poradnikiem jest zbiór felietonów świetnie  napisanych przez pana Leszka K. Talko – ojca dwójki dzieci, który miał to szczęście, iż ze względu na specyfikę swojego wolnego zawodu mógł pracować w domu, a dzięki temu miał możliwość brania udziału w wychowaniu swoich dzieci nie tylko po godzinie 16 lub 17 jak większość polskich tatusiów. Czy było to szczęście?  Autor pewnie w tym miejscu odpowiedziałby jakąś śmieszną ripostą, albowiem cała  ta książka jest bardzo dowcipnym i mocno przerysowanym spojrzeniem ojca na zwykłe życie zwykłych, niezbyt grzecznych dzieci, wychowywanych z miłością, ale bez przesadnego  zachwycania się nad  ich poczynaniami.

Przeróżne, często trudne dla rodziców  tematy, pojawiające się zmęczenie, a nawet zniechęcenie do poczynań własnych dzieci autor traktuje z ogromnym poczuciem humoru. Jest w pełni świadomy swych błędów i niedoskonałości, umie się do nich przyznać – co bardzo mi imponuje. Nie przypisuje sobie bynajmniej roli rodzica doskonałego – wręcz przeciwnie – przyznaje się do  wielu błędów i porażek rodzica, co powoduje, iż jest to książka bardzo autentyczna. Robi to jednak w taki sposób, iż nawet najbardziej konserwatywny rodzic – czytelnik  uśmieje się do łez, nierzadko odnajdując w tekście swoje przeżycia.

Przytoczę tutaj tylko jeden fragment, z tych które mnie niewiarygodnie rozbawił swoją szczerością i wnikliwością. Rozdział  nosi   tytuł: „Jak oglądać telewizję i zachować zdrowe zmysły”, a zaczyna się tak:

„Podobno każdy ma trupa w szafie. Dla jednych trup to kwestia osobistej asystentki, różnych zastosowań cygara i zaciągania się skrętem. Dla innych  – napisanie bądź nienapisanie pracy magisterskiej. Dla każdego rodzica – to  telewizor.

Niektórzy  gotowi są do ostatka przysiąc, że jednak napisali pracę magisterską, a paląc, w ogóle się nie zaciągali. Rodzice zaś gotowi są raczej umrzeć niż przyznać, że w wychowaniu dziecka najbardziej pomocnym urządzeniem jest telewizor.”/…./

Jeśli po tym dowcipnym wstępie  jesteście ciekawi w jaki sposób autor traktuje ten temat i co myśli na temat np Teletubisiów  – zachęcam do lektury  „Dziecka dla odważnych”  oraz innych publikacji pana L. Talki. Uprzedzam jednak, iż czyta się powoli, bo często trzeba przerywać na ataki śmiechu, szczególnie, gdy czyta się tę książkę z kimś głośno /ja czytam z mężem i odchowanymi już dziećmi/. Być może nieco starsi rodzice pamiętają tego autora z artykułów publikowanych w gazetkach typu: „Mam dziecko”  kilka lat temu. Autor od tego czasu nie postarzał się – wierzę, iż pomaga mu w tym niegasnące poczucie humoru!

Dostępność